wtorek, 13 stycznia 2015

Jak wprowadzić minimalizm w kosmetykach


Przyznaję, że do zdobycia tytułu eksperta (lub chociaż przybliżenia się do niego) w kwestii posiadania minimalistycznego zestawu kosmetyków czeka mnie jeszcze daleka droga, ale mam już w tym temacie pewne doświadczenie i przemyślenia. Tak, to co widać na powyższym zdjęciu, to mój aktualny "zbiór" kosmetyków (aż wstyd publikować). Po zebraniu ich w jednym miejscu sama złapałam się za głowę, ale też odetchnęłam z ulgą, ponieważ... rok temu było tego dwa razy więcej!

Jeszcze kilka lat temu kosmetyki były mi właściwie obojętne. Używałam, ale nie przywiązywałam do nich zbytniej wagi. Ot, potrzebowałam czegoś, co akurat mi się skończyło, to chwyciłam pierwszy lepszy z brzegu, patrząc głównie na cenę. Później skończyłam studia, zaczęłam sama na siebie zarabiać i... więcej wydawać na kosmetyki. Najpierw rzuciłam się na drogeryjne półki, bo chciałam wszystko przetestować. Później przyszła faza "oszczędzania", które w moim wykonaniu wyglądało tak, że podczas danej promocji kupowałam po kilka sztuk "bo przecież i tak zużyję, a za jakiś czas musiałabym to kupić w regularnej cenie, więc właśnie ubijam świetny interes". I właściwie zamiast kupować kosmetyki, ja ubijałam interesy.

Ponad rok temu, kiedy kosmetyki miałam poupychane po wszystkich szafkach i półkach, stwierdziłam, że czas coś z tym zrobić. Zaraz po tym zepsuł mi się mój wysłużony laptop. Podjęłam decyzję, że czas na nowy sprzęt (tym bardziej, że komputer to moje podstawowe narzędzie pracy), ale że byłam  (jestem?) zakupocholiczką, wszystkie moje pieniądze miałam "poupychane" po szafach z ciuchami, półkach w łazience i innych niepotrzebnych bzdurach, musiałam kupić go na raty.  Któregoś dnia z ciekawości policzyłam, ile mniej więcej pieniędzy mam "ulokowane" w kosmetykach - okazało się, że starczyłoby na całkiem fajny sprzęt. I dopiero wtedy postanowiłam wziąć się porządnie za odwyk.

W grudniu 2013 roku miałam ponad 300 sztuk kosmetyków i całą reklamówkę różnych próbek. Obecnie mam ich 144 szt. i ok. 60 próbek. Oczywiście nie był to rok bez potknięć, bo kilka razy "popłynęłam" na promocjach i wpadłam w szał zakupów. Jednak już wiem, jak sobie z tym radzić i na czym chcę się skupić. Jestem dopiero w połowie drogi, ale wkrótce powinnam całkiem uporać się z problemem nadmiaru zalegających produktów.

Od czego zacząć?

 

  • Dobrym sposobem i często terapią szokową jest policzenie, ile pieniędzy wydaliśmy na kosmetyki, które obecnie mamy w domu. Kwota, którą otrzymamy, niektóre osoby może naprawdę zdziwić. Na mnie podziałało to jak kubeł zimnej wody.

  • Zinwentaryzować swoje kosmetyki. Czyli spisać WSZYSTKIE produkty, jakie posiadamy. Przy każdym z nich warto też dopisać termin ważności. Podzielić je na kategorie (np. pielęgnacja twarzy, pielęgnacja włosów, lakiery do paznokci etc.) i ułożyć na liście zaczynając od tych, których data przydatności kończy się najszybciej - wtedy będziemy wiedzieli, po który produkt z danej kategorii sięgnąć w pierwszej kolejności, żeby zdążyć go zużyć, zanim się przeterminuje. Po zużyciu kosmetyku od razu możemy wykreślić go z listy. Ważne jest także, żeby systematycznie dopisywać do niej te produkty, które kupujemy. Ja dodatkowo posiadam jeszcze jeden spis, bez podziału na kategorie, gdzie wszystkie kosmetyki mam ułożone jedynie datami. Daje mi to przejrzysty obraz tego, na czym kolejno się skupić, żeby nie marnować pieniędzy musząc wyrzucić przeterminowany produkt.

  • Warto również zebrać wszystkie produkty w jednym miejscu, posegregować je według wcześniej przyjętych kategorii i zrobić im "grupowe" zdjęcia, a następnie trzymać je na pulpicie w jednym folderze. Dzięki temu możemy już po jednym kliknięciu dokładnie widzieć, jakie kosmetyki posiadamy. Ja po zużyciu danego kosmetyku zamazuję go na zdjęciu (można to zrobić w zwykłym Paint'cie).   

Te trzy proste sposoby pozwolą nam zobaczyć skalę problemu, a także nieco usystematyzować i okiełznać nasz zbiór (mam na myśli głównie ekstremalne przypadki, kiedy tych kosmetyków mamy po kilkaset sztuk, choć warto prowadzić taką listę na bieżąco).

Jak nie kupować zbędnych kosmetyków?

 

Niestety nie ma na to gotowej recepty. A jeśli jest, to ja jej nie znam. Najważniejsze to chcieć zminimalizować swój zbiór. Pierwszym, dobrym krokiem jest uświadomienie sobie, co nas skłania do zakupów. Jeśli są to reklamy, czy informacje w internecie, warto przestać wchodzić na strony, które kuszą nas do zakupów - blogi, kanały youtube, sklepy internetowe itd. Dobrze jest też odsubskrybować wszystkie newslettery ze sklepów kosmetycznych, a przynajmniej zaznaczyć je jako spam, żeby nie wyskakiwały nam zaraz po zalogowaniu na pocztę.
Z kolei jeśli chodzi o zakupy stacjonarne... cóż, najlepiej omijać wszelkie drogerie i działy kosmetyczne w marketach szerokim łukiem. Innej metody póki co nie znam. Ale jestem przekonana, że z czasem będzie nas do nich ciągnęło znacznie rzadziej.

Mnie obecnie do zminimalizowania swojej "kolekcji" motywuje chęć stosowania jedynie kosmetyków nietestowanych na zwierzętach, a najlepiej wegańskich, czyli nie zawierających żadnych produktów odzwierzęcych. Postanowiłam również niektóre z nich zastąpić produktami naturalnymi - warto poczytać, ile wsmarowujemy w siebie chemii, która przez skórę przedostaje się do naszego krwiobiegu. I właśnie do tego będę dożyła w tym roku. Mogłabym co prawda już teraz wyrzucić wszystkie kosmetyki, które nie spełniają tych warunków, i zastąpić je innymi, ale uważam, że ważny jest również sam długi proces pozbywania się (czyt. mozolnego zużywania) tego, co zgromadziliśmy. Ma to z pewnością bardziej długofalowe działanie na nasze podejście do gromadzenia kosmetyków, niż impulsywne pozbycie się "problemu".

Obecnie powoli tworzę też listę kosmetyków, które już się u mnie sprawdziły (i które spełniają moje nowe warunki), żeby nie ciągnęło mnie do nowości, a przy okazji stworzyć swoją bazę podstawowych kosmetyków, żeby zawsze wiedzieć, po co powinnam sięgnąć odwiedzając drogerię czy sklep internetowy.
Dodatkowo powstaje lista firm kosmetycznych nietestujących swoich produktów na zwierzakach, ani nie używających przy ich produkcji produktów odzwierzęcych, abym po spojrzeniu na nią wiedziała, na jaką markę mogę z czystym sumieniem się zdecydować (co również ogranicza kompulsywne zakupy).

Moim celem jest posiadanie po jednym kosmetyku o określonym działaniu (czyli jeden szampon, jedna odżywka do włosów, jeden żel pod prysznic, krem do rąk etc.). Idealnie by było, gdyby przez ten rok udało mi się znaleźć ulubione i sprawdzone kosmetyki z każdego rodzaju. Wtedy od razu wiadomo po co sięgnąć po zużyciu produktów, co też pozytywnie wpłynie na posiadaną ilość, a przy okazji również na stan konta.

Dlatego warto stworzyć sobie taką indywidualną listę potrzeb wraz z wpisanymi obok ulubionymi produktami, aby zawsze pamiętać o tym, co nam służy i nie wpadać w wir zakupów. Na mojej liście obecnie jest 27 rodzajów kosmetyków, których potrzebuję i przez najbliższe miesiące będę dążyła do tego, aby właśnie tyle produktów posiadać.

Dobrym sposobem może okazać się też - co właśnie testuję od nowego roku - wyznaczenie sobie budżetu na kosmetyki na dany miesiąc, rok czy kwartał. Ale niech to nie będą jakieś olbrzymie kwoty, bo wtedy będziemy czuć się bezkarnie kupując dziesiątą odżywkę bo "przecież mieszczę się w budżecie". Dla przykładu ja postanowiłam, że przez cały ten rok na kosmetyki mogę wydać łącznie 600 zł (czyli średnio 50 zł miesięcznie). Z jednej strony kwota wydaje się duża, bo za te przykładowe 50 zł możemy kupić np kilkanaście żeli pod prysznic, ale też wydać taka sumę na zaledwie jeden krem do twarzy. 

A może jednak wyrzucać?


Osobiście jestem przeciwniczką wyrzucania czegoś, co jeszcze może posłużyć innym - niezależnie od tego, czy dotyczy to kosmetyków, ubrań czy sprzętów. Przede wszystkim szkoda naszych pieniędzy, a także surowców i energii potrzebnej do ich wyprodukowania. Jeśli jednak wybitnie coś nam nie służy, kupiliśmy coś pod wpływem impulsu, choć wcale nie chcemy tego mieć lub wiemy, że nie zużyjemy danego produktu - można "puścić go w świat". Zawsze możemy taki kosmetyk spróbować sprzedać chociażby za pół ceny i odzyskać chociaż część pieniędzy, które na niego wydaliśmy. A jeśli nie chce nam się bawić w sprzedać, możemy też oddać go koleżance czy kuzynce lub zmieścić w internecie ogłoszenie o tym, że oddamy je za darmo lub wymienimy na coś, co rzeczywiście jest nam potrzebne. Można też przykładowo zanieść takie produkty do domu samotnej matki czy noclegowni dla bezdomnych. Tam z pewnością jeszcze komuś posłużą.  

16 komentarzy:

  1. Świetny post!
    Przyznam że jak zobaczyłam Twoją fotkę to się przeraziłam - serio ....
    Ja naprawdę przy Tobie mam garstkę kosmetyków, tak mało, że aż dziw, iż myślałam, że jeszcze ich mam za dużo.
    Z fajnych firm polecam SYLVECO (kremy cud!) oraz Biochemia Urody (np. olejek myjący pomarańczowy). Są tam naturalne kosmetyki w dobrych cenach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :)
      Nawet ja, jak zebrałam wszystko do kupy, to się przeraziłam - jak jest porozkładane gdzieś po półkach, szafkach i kartonach to tak tego nie widać.
      Z Sylveco planuję wypróbować ich krem brzozowy, bo wszyscy chwalą i płyn do demakijażu - ale to za jakiś czas, jak pozużywam to, co mam. A jeśli jeszcze nie znasz, to polecam produkty GoCranberry

      Usuń
    2. właśnie używam krem brzozowy ale w wersji "tłustej" z betuliną - naprawdę super kremik (nie zapycha)

      Usuń
    3. Ja chyba zdecyduję się na tę nieco "odchudzoną", mam nadzieję, że również dobrze się sprawdzi :)

      Usuń
    4. U mnie odchudzona zimą się nie sprawdza. Ale ja mam naprawdę bardzo suchą cerę.

      Usuń
    5. Zimą pewnie też bym wzięła tę konkretniejszą (choć mam cerę mieszaną, ale w nocy lubię dać skórze kopa). Ale zanim zużyję te kremy, które już mam, pewnie mnie lato zastanie... ;)

      Usuń
  2. http://paleosmak.pl/paleo-styl/higiena/

    nie próbowałam - ale może warto ?? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeleciałam wzrokiem, ale poczytamw wolnej chwili jako ciekawostkę - bo chyba jednak myjąc się bez mydła i szamponu czułabym się jakaś taka hmm... niedomyta ;)
      ale jak pierwsza przetestujesz, to koniecznie daj znać :D

      Usuń
  3. Możliwe, że masz tyle kosmetyków dlatego, że żaden z nich nie jest dla Ciebie dobry. Ja zauważyłam, że jeśli jakiś produkt mi odpowiada, zużywam go do ostatniej kropli ;-) dobierając się nawet do tego, co zostało na ściankach wewnętrznych np. tubki. Odkąd przestałam kupować kosmetyki w drogeriach i aptekach, mam ich dużo mniej, bo rzadziej trafiam na buble, których nie chce się używać.

    P.S. Karalajn, miło Cię spotkać :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Tesiu ;) Ciebie również :D

      Usuń
    2. Blogowo poszłam w Twoje ślady :-D

      Usuń
    3. U mnie to chyba działało bardziej na zasadzie "O to jest dobre i fajnie się sprawdza, ale na pewno gdzieś w odmętach tych sklepowych półek jest coś, co będzie jeszcze lepsze"... A tak z ciekawości, gdzie kupujesz kosmetyki?

      No i dziewczyny, co to za zwyczaje z zawieszaniem blogów? Ja cały czas czekam na wpisy u Was :)

      Usuń
    4. Większość produktów w L'Occitane (niektóre kupiłam już wielokrotnie i będę kontynuować, inne kompletnie mi się nie sprawdziły i do nich nie wracam), oraz u kosmetyczki: marki Pureles i Thalgo (po zużyciu naprawdę dużej ilości próbek). Początkowo stosowałam więcej preparatów, a teraz radzę sobie na co dzień z zaledwie kilkoma (olejek do demakijażu oczu, mleczko, tonik, krem do twarzy, peeling, maseczka, żel pod prysznic - super uniwersalny, olejek do ciała i balsam). Wciąż szukam zestawu idealnego do włosów i tu stałości wciąż nie ma.

      Dzięki, ale ja nie mam o czym pisać :-) Wszystkie blogowe sprawy mogę tymczasem uznać za zamknięte. Za to poczytam, jak Ci idzie z tym minimalizmem. Powodzenia!

      Usuń
    5. Zazdroszczę, że w większości znalazłaś już swoje ulubione kosmetyki, ja cały czas szukam. Tyle dobrego, ze juz wiem, że dla mnie idealny, wielofunkcyjny i niezastąpiony jest olej macadamia :)
      Nie wiem jakie masz włosy, ale na moje (cienkie i proste) fajnie sprawdza się zestaw: szampon alterra papaja i bambus, odżywka isana professional oil care, maski z biovaxu i odzywka w sprayu termoochronna z marion lub dwufazowa z biovaxu. Akurat w tej kategorii nie musze szukać i cieszę się, że fajnie podpasowały mi i działaja niedrogie produkty.

      Szkoda, ale moze jeszcze kiedyś wrócisz jak najdzie wena :) I dzięki, powodzenie mi się rpzyda, bo dużo pracy przede mną

      Usuń
  4. Twój wpis idealnie koresponduje z moim, z poniedziałku....kupujemy "na zapas", bo "była promocja" itd., a tak naprawdę enty balsam do ciała, czy czwarta butelka płynu do szyb nie są nam potrzebne. Zastanawiam się skąd wzięła się w nas taka mania kupowania, co to nam daje? Zapewne dla każdego "to coś zupełnie innego".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście pasuje idealnie :)
      Zauważyłam, że niektórzy prędzej czy później dochodzą do takich samych wniosków i po pierwszym zachłyśnięciu się konsumpcjonizmem, zaczynają dostrzegać, że gromadzenie nie ma sensu. Z kolei inni do końca życia nie widzą w tym nic dziwnego i zbierają takie "byleco" przez lata.

      Usuń